środa, 25 listopada 2015

BLAZING DOG „Age Of The Beast”



Brzmi jak: doskonały heavy/power
Otwarłszy niedużą przesyłkę ze stolicy Brazylii, zdębiałem. DVD? A gdzie płyta? W środku, jak się okazuje. Choć CD stanowi tylko dodatek do wersji z wizją, od niej zacznę. Już pierwsze przesłuchanie uaktywniło ciarki na plecach i ramionach. Cóż za kaskady riffów! Jakiż wokal! Tak się powinno grać heavy/power metal. Pomiędzy „Painkiller” a najlepszymi dokonaniami Iced Earth wciąż znaleźć można sporo wolnej przestrzeni. Blazing Dog znajduje też i odkopuje fundament: Rainbow i Dio. Pysznie się zapowiada? Oczywiście! Godzina jazdy bez trzymanki, metalu najczystszej próby. Ani na sekundę nie spada moc i jakość. Na sam koniec zaś „Dance Of Skeptics”. Takiego zakończenia albumu mogą im zazdrościć nawet najwięksi. Ja pierdolę, ależ ten riff miecie! Czternaście zwartych, potężnych, szybkich, melodyjnych, ciężkich jak diabli numerów.
Co ciekawe, większość tych kawałków pochodzi z zupełnie mi uprzednio nieznanego debiutu Blazing Dog, wydanego w 2009 roku. Nowe wersje są zaś nowe.
Główne danie zaś… główne jak dla kogo, rzadko mam czas zwyczajnie gapić się w ekran. DVD zawiera 13 teledysków, przy czym nagrania live zrealizowane są w pełni profesjonalnie, zaś przebitki ze stareńkich taśm VHS dodają klimatu i ilustrują teksty. Nie dziwi mnie decyzja kapeli, to godzina ostrej jazdy. Muzycy BD to nie młodzieniaszki, ale kondychę do ciągłego napierdalania mają. Widać, że muzyka ich cieszy i cholernie dobrze bawią się, grając.
Uzależniający, perfekcyjnie przygotowany kawał krwistego mięcha.
www.blazingdog.com
Vlad Nowajczyk [10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz