sobota, 14 listopada 2015

DAMIEN THORNE „Soul Stealer”



Brzmi jak: epicki heavy/power metal
Ostatnio miałem do czynienia z Damienem jakieś 12 lat temu, gdy na CD wyszedł wreszcie ich debiut z 1986 roku. Później zniknęli mi z ekranu radaru. Zapowiedź nowej płyty ucieszyła mnie jednak, gdyż łoili całkiem nieźle. Dzisiejszy D.T. to już zupełnie inna ekipa, z pierwszego składu pozostał tylko lider, Ken Mandat. I dobrze, bowiem jego gitara stanowi znak rozpoznawczy ekipy z Chicago. Stylistycznie bowiem jest tu sporo mieszania. Od Dio przez Helloween, Judas Priest, Manowar, Iron Maiden, Savatage po… Faith No More (10 sekund, ale zawsze!). Każdorazowo pożyczając bombastyczne, epickie patenty, Damien Thorne buduje klimat, wciąga, ale o spójnej tożsamości albumu trudno mówić. Pomimo wielu dni mąk nad niniejszą recenzją, wciąż słyszę wpływy, nie zaś Damiena. Czy zaś dobrze mi się słucha? Bardzo dobrze!
www.facebook.com/damienthorneband
Vlad Nowajczyk [7.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz