Brzmi jak: słabizna
Chciałem czegoś słabego? Chciałem. Więc teraz, jakem Polak,
będę narzekał. Progresywny thrash? Loffciam, więc ostrzyłem sobie zęby na
świeże mięsko ze Wschodu. Tymczasem ów ukraińsko-mołdawski ansambl wywołał
zębisk mych zgrzytanie.
Zaczyna się nieźle. Otwierający album riff niesie. Wtedy
wchodzi wokal. Nic już nie będzie takie samo. O ile wrzaski Oktawa Kasiana
plasują się w dolnej strefie stanów znośnych, prawdziwa tragedia zaczyna się,
gdy próbuje śpiewać „czysto”. Koszmarne jego wycie wydaje się zaaranżowane pod
vocoder, z użycia którego w ostatniej chwili zrezygnowano. Tłem do jego „popisów”
są zaś słabe, rozwlekłe kompozycje. Nic się nie klei. Nieprzystające do siebie
patenty połączone spinaczami biurowymi.
O dziwo, sama końcówka albumu, poza wokalem, znacznie
lepsza. Może z „Madkind” dałoby się wykroić bardziej obiecującą EPkę? Nie mi to
oceniać, zespół postawił na pełny, męczący krążek. Sorry panowie, falstart.
www.facebook.com/thdmetal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz