Pure Steel Records
Brzmi jak: techiczny, melodyjny thrash
Uwielbiałem Poltergeist, zanim gitarzysta V.O.Pulver
przemalował kapelę na Gurd i zaczął grać modnie (wówczas). Na reaktywację
czekałem z dużymi nadziejami i oto… ani trochę się nie zawiodłem. Szwajcarzy
wrócili w świetnej formie. Melodyjne wokale Andre Griedera (śpiewał na „Cracked
Brain” Destruction!) nadają specyficznie poltergeistowego charakteru kawałkom,
które (jak przed ponad 20 laty) dużo zawdzięczają Bay Area, Annihilatorowi i
wspomnianej ekipie Schmiera. Ekspresyjny śpiew Andre spaja album, choć numery są
bardzo różne. Szybsze i wolniejsze, lecz wszystkie ciągnięte przez zabójcze
riffy i opatrzone wirtuozerskimi solami. Nie jest to muza dla prawdziwków, lecz
dla maniaków klasycznych metalowych brzmień. Brzmień? Akurat brzmienie dość
nowoczesne, cała reszta totalnie oldschoolowa. Życie jest piękne. Niech jeszcze
Toxik coś wyda, Coroner, Sacred Reich…
www.facebook.com/poltergeist.official
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz