środa, 29 lutego 2012

ADRENICIDE „War Begs No Mercy”

Slaney Records
Brzmi jak: bestia o ciele DRI i głowie ST
Dekada historii wystarcza, by nazwać Angoli z Adrenicide weteranami nowej fali thrashu. To już ich szósta płyta, nie licząc różnistch EPek i splitów. Szybko wypracowali własny styl, oparty o kojarzące się z The Exploited łupanki, bez szczególnie zapamiętywalnych riffów. Co trzyma więc ich utwory w kupie i jest ich wyróżnikiem? Wokal! Na zmianę wypluwający szybko słowa niczym Kurt Brecht i zawodzący wysoko jak Mike Muir. Do tego sporo całkiem udanych solówek, teksty typowe dla gatunku i oto kolejny krążek, przy którym nie można się nudzić. Brzmienie trochę płaskie, cierpią na tym zwłaszcza gitary. Nic to, następne ich wydawnictwo będzie pewnie lepsze. Więcej na www.adrenicide.com
Vlad Nowajczyk [6]

1 komentarz: