Brzmi jak: power metal...
Zabawne, zazwyczaj gdy trafiają mi się dwie zbliżone gatunkowo płyty back
to back, jedna to potężny gniot, na tle którego błyszczy druga. Tym razem, po
pysznej Animamortui, trafił w me łapska jeszcze lepszy Shocker. No dobra,
słyszałem go już wcześniej w formie mp3, ale jak wiadomo to nie to samo. Z
płyty smakuje lepiej. Jak najlepsza belgijska czekolada w przerwie od seksu.
Nazwę zaczerpnięto, oczywiście, z filmu Wesa Cravena. Filmu, za sprawą
którego poznałem Megadeth, Dangerous Toys i Dead On, a “No More Mr. Nice Guy”
zaczął grać mi w głowie na zawołanie. Belgowie, dowodzeni przez znakomitego
wokalistę Sammy Pelemana (ex-After All) tworzą jednak znacznie bardziej złożone
struktury dźwiękowe.
Podstawę stanowi klasyczny heavy metal, z maidenowymi wokalami. Na to
wjeżdża miks Forbiddena, Nevermore i Sanctuary w różnych proporcjach. Kawałki
mocno połamane, ale gdy już raz złapiesz vibe, będą porywać od początku. Prosty
rock’n’toll też się znajdzie, ale dobrze ukryty pod warstwą progresu.
Słuchałem “Fractured Visions Of The Mind” już ze 20 razy i wciąż łapię się
na odnajdywaniu nowych patentów. Lubię takie wyzwania, pod warunkiem że
wszystkie łamańce służą ostatecznie melodii. Ten warunek Belgowie spełniają,
zatem pełna dycha i ścisła tegoroczna czołówka.
https://www.facebook.com/Shockertheband
Vlad Nowajczyk [10]