Brzmi
jak: prawie jak Behemoth
Króciutki
ten krążek, tylko trzy utwory plus dwie instrumentalne miniaturki. Te ostatnie
stanowczo zbyt mocno inspirowane są In Flames, by brać je na poważnie. Trzon
EPki zaś to podążanie śladami Behemotha. Ciężar Nile z ich najlepszych czasów
jako podstawa, oraz mnóstwo ozdobników pożyczonych od takich potęg jak Bolt
Thrower, Immolation czy Morbid Angel. Znakomita technika gitarzystów i tylko
jeden, za to dość poważny problem. Kapela wywodzi się z deathcore, i choć
bardzo starają się ten „core” zgubić, odrobina nudnego tadam, tadam, tadam też
się pojawia. Jeśli ogon zgubią, trafią do wora z napisem „identyczne kapele
deathmetalowe”. Jeśli nie, pozostaną wśród jednakowych grup grających
deathcore. I tak źle, i tak niedobrze. A sama muza znośna, ale bez obsrania. Więcej
na www.facebook.com/wolfkahnmetal
Vlad
Nowajczyk [5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz