Earache Records
Brzmi jak: klasyka metalu
Dwa lata przed genialnym „Heartwork” Carcass wypuścili wcale
nie gorszy „Necroticism”. To już nie grind, ale jeszcze słychać ich początki.
Jeszcze nie „melodyjny”, lecz death metal pełną gębą. Popieprzone riffy,
popieprzone teksty pełne medycznych terminów. Popieprzone, lecz genialne. I
pisze to człek, który od grinda i deatha raczej stroni. Pierwszy krążek z
młodym szwedzkim gitarzystą Michaelem Amottem. Tak, to ten od ubocznego
projektu zwanego Arch Enemy. Tego, którego najfajniejsze patenty to czyste
zrzynki z Carcass. Reedycja niniejsza zawiera dwa koncertowe bonusy, opakowana
jest w slipcase. Ten ostatni element zdecydowanie ułatwia odczyt listy utworów,
bowiem tylna okładka pozostała w oryginalnej, zamazanej wersji. Jeśli jeszcze
tego nie macie, jazda do sklepu. Więcej na www.facebook.com/originalcarcass
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz