Metal Blade Records
Brzmi jak: znakomity thrash
Przykład płyty, która rośnie z każdym przesłuchaniem.
Początkowo wkurzało mnie ograniczenie wpływów Kreatora i Destruction. Klimatów Slayera
wszak za dużo, wszędzie za dużo. Tymczasem Australijczycy znakomicie potrafili
przerobić je na własną modłę. Duży w tym udział śpiewającego gitarzysty Andrew
Hudsona. Jego wokale, choć słychać inspiracje Arayą czy Billy’m, są kurewsko
JEGO. Tego trzeba więcej – gardłowych nieobawiających się własnego stylu. Nie
zaszkodziła Harlott wymiana fizycznego. Tim Joyce napierdala znacznie sprawniej
od poprzednika, dzięki czemu muza zespołu przyspieszyła i nabrała dodatkowej
mocy. Również inspiracje Exodusem i OverKillem nie okazały się błędem. „Proliferation”
bije debiut na głowę pod każdym względem, także zróżnicowania.
Choć od początku do końca mamy do czynienia z thrashem, ten
krążek powinien porwać nawet okazjonalnych słuchaczy gatunku. Cóż bowiem
znaczyłyby kaskady riffów, pyszne solówki, nieziemski napierdol gdyby… gdyby zabrakło
udanych kompozycji. Nic. Znaczą zaś, bo te 46 minut to same hiciory. Skubańcy
poczynili ogromny postęp, wskakując do tegorocznej czołówki. Nowego Slayera (który
do czołówki oczywiście nie należy) zmiatają każdym numerem. 12:1 dla młodzieży.
Thrash till death!
www.facebook.com/harlottofficial
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz