środa, 28 października 2015

HARLOTT „Proliferation”



Metal Blade Records
Brzmi jak: znakomity thrash
Przykład płyty, która rośnie z każdym przesłuchaniem. Początkowo wkurzało mnie ograniczenie wpływów Kreatora i Destruction. Klimatów Slayera wszak za dużo, wszędzie za dużo. Tymczasem Australijczycy znakomicie potrafili przerobić je na własną modłę. Duży w tym udział śpiewającego gitarzysty Andrew Hudsona. Jego wokale, choć słychać inspiracje Arayą czy Billy’m, są kurewsko JEGO. Tego trzeba więcej – gardłowych nieobawiających się własnego stylu. Nie zaszkodziła Harlott wymiana fizycznego. Tim Joyce napierdala znacznie sprawniej od poprzednika, dzięki czemu muza zespołu przyspieszyła i nabrała dodatkowej mocy. Również inspiracje Exodusem i OverKillem nie okazały się błędem. „Proliferation” bije debiut na głowę pod każdym względem, także zróżnicowania.
Choć od początku do końca mamy do czynienia z thrashem, ten krążek powinien porwać nawet okazjonalnych słuchaczy gatunku. Cóż bowiem znaczyłyby kaskady riffów, pyszne solówki, nieziemski napierdol gdyby… gdyby zabrakło udanych kompozycji. Nic. Znaczą zaś, bo te 46 minut to same hiciory. Skubańcy poczynili ogromny postęp, wskakując do tegorocznej czołówki. Nowego Slayera (który do czołówki oczywiście nie należy) zmiatają każdym numerem. 12:1 dla młodzieży. Thrash till death!
www.facebook.com/harlottofficial
Vlad Nowajczyk [9]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz