Irish Shred Records
Brzmi jak: chujwiecometal
Ten projekt pięciu niemłodych i niechudych to przykład
totalnego miszmaszu, wynikającego z amatorskiego podejścia do grania. Słychać,
że żaden z panów z Indiany nie ma pojęcia o komponowaniu. Indywidualne
umiejętności nie są złe, ale cóż z tego. Mieszają bowiem ze sobą NWOBHM (Saxon,
Iron Maiden), Manowar, Mercyful Fate, Blind Guardian… Dziwicie się, na co
narzekam, prawda? Otóż do hewimetalowego tygla dorzucają zrzynki z Hirax i
klasyki crossover. Nietrudno zauważyć, niepasujące zupełnie. Męczy
powtarzalność motywów i jednostajne, nudne rzępolenie. Męczy też nagłe
przełamywanie nudy czymś zupełnie niepasującym. Ot, amatorka.
Co ratuje ten krążek? Ostatni numer. „Ozmium Bluz” to
bluesrockowy hicior, za sprawą którego zalęga się w głowie myśl „a może ta
płyta nie jest taka zła?”. Błąd. Kosztowny, bo jego efektem jest kolejne
przesłuchanie gniota.
www.pursuitofpowermetal.com
Vlad Nowajczyk [5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz