poniedziałek, 6 lutego 2017

VIRGIN STEELE „Visions Of Eden”



SPV
Brzmi jak: powinno brzmieć w 2006
Po raz pierwszy usłyszałem fragmenty „Visions Of Eden” w samochodzie Davide DeFeisa, w drodze na wywiad. Starałem się nie okazywać negatywnego zaskoczenia, nie znałem bowiem jeszcze zbyt dobrze sąsiedztwa.  Na coś jednak musiałem zwrócić uwagę, był tym brak gitar w miksie. Metalowa opera zupełnie nie brzmiała metalowo. Oczywiście, patos zawsze obecny w VS znajdował się na swoim miejscu. Klimat był, wokale wręcz doskonałe, tematyka ciekawa… tylko te cholerne gitary.
Ich brak sprawił, że oryginalną wersję płyty zaledwie raz zdołałem przesłuchać w całości. Informacja o reedycji zaciekawiła mnie, pierwszą myślą było „czyżby David poprawił miks?”. Bingo! Dokładnie tak uczynił. „VOE” nareszcie brzmi jak płyta zespołu,  nie solowe dzieło lidera. Jest lirycznie i epicko? Pewnie. Jest też barbarzyńsko (zgodnie z podtytułem „Barbaric Re-Mix Version”) bo gitary znalazły swoje miejsce kosztem rozbuchanych uprzednio klawiszy. Muza zyskała wszystkie odcienie, której jej wcześniej brakowało.
Druga płyta tego wypasionego wydania zawiera koszmarny, przesłodzony oryginalny mix w wersji zremasterowanej. Lukier się leje, w dodatku znacznie głośniej niż przed jedenastu laty. Nie dotrwałem (znów!) do końca i będę udawać, że jej nie ma.
www.facebook.com/virginsteeleofficial
Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz