Brzmi jak: gruuuuby thrash
Trochę zaniedbałem recenzje ostatnio, potrzebowałem bowiem
jakiegoś szajsu dla odzyskania weny. Nie okazał się takowym debiut tych
Włochów. Debiut to bardzo dobry bowiem. Całkiem sporo swojego stylu, jak na tak
wczesne stadium rozwoju. Wokale zróżnicowane. Sporo growli a’la Schuldiner,
nieco Lemmy’ego, najwięcej poszczekiwania rodem z NYC. Nie do końca thrashowo,
raaajt? Muza ciężka jak gacie Maxa Cavalery. Słychać, że podstawą był Slayer,
lecz nadbudowa instryguje. Duuużo basu. Świetnie brzmiącego basu. Skojarzenia z
pewnym, nieżyjącym już muzykiem Killing Joke i Prong, jak najbardziej słuszne i
sprawiedliwe. Oprócz Prong, nowojorski klimat Cro-Mags też tu uświadczycie.
Jest skocznie i nadal grubo. Przedostatni na płycie „Gangster 1948” dokłada
dressing z VoiVod i jest to najlepszy numer KWF. Kurewsko dobry, do tego się
wraca. Cover Motorów na deser już niepotrzebny, nie ma czego zbierać i ósemka
leci na „repeat”. Jeszcze nie jest genialnie, ale zaczyn w Sarentino już mają.
Tylko mieszać dalej.
www.facebook.com/kings.will.fall.metal
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz