Steamhammer / SPV
Brzmi jak: nie-szwedzki heavy metal
Oto przykład wizualnych uprzedzeń. Logo Screamer zawsze wydawało mi się pozbawione jakichkolwiek cech indywidualnych, ot – czcionka z domeny publicznej. Po przesłuchaniu setek kapel, podobnie nonszalancko podchodzących do tej kwestii, doszedłem do wniosku, iż idzie to w parze z kiepską jakością muzyki. Szwedzi padli więc ofiarą mojego uprzedzenia, bo nawet nie dałem im szansy. Mea culpa!
Screamer proponuje bardzo solidny, korzenny heavy metal. Zaskakuje fakt, iż brzmią lżej i bardziej przestrzennie od niedawno tu recenzowanych szwedzkich ekip, zasadniczo hardrockowych. Kurde, Ghost jest cięższy. Klawiszowe plamy w tle, te cholerne amerykanizmy, kojarzą się z “The Ultimate Sin” Ozziego. Całość – z dosłodzonym Saxon. Oczywiście pojawia się też purplowskie wykorzystanie biało-czarnych, ale to momenty. Ciepła barwa wokalu i takież chórki również odciążają muzę. Wgryzałem się w “Kingmaker” przez dobry miesiąc. Gdybym był entuzjastą, albo chociaż sympatykiem “pudli”, byłby to mój ulubiony krążek w ostatnich miesiącach. Nie jestem, więc ocenę traktujcie jako wybitnie subiektywną. To nie jest złe granie, po prostu trochę nie moje.
https://www.facebook.com/wearescreamer
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz