Markiz de Sade / Thrashing Madness
Brzmi jak: unowocześniony Wilczy Pająk
Po fatalnej EPce, której tytułu lepiej tu nawet nie przypominać, białostoccy libertyni zaprosili jako gościa Łukasza „Icanraza” Sarnackiego, którego świetne beczki zdecydowaniu podniosły poziom ich twórczości. Stała się nie tylko słuchalna, ale wręcz dobra! Zupełnie jakby kaleczący „perkusista” wysysał z nich wcześniej całą energię. Tym razem jej nie brak, od pierwszego numeru atakują cięte riffy, wspomagane kanonadą wspomnianego Icanraza, oraz mnóstwo solówek. Prawdziwe mnóstwo. Choć wiele z nich to tylko slayeropodobne wajchowanie, można znaleźć także prawdziwe perełki. Na koniec wokal i teksty. Jedno i drugie kojarzy się z wczesnym Wilczym Pająkiem, trochę też z thrashowym Turbo. Edward Żędzian nie dysponuje imponującą skalą, ale potrafi się solidnie wydrzeć i to wystarcza w zupełności. Liryki infantylne ponad wszelkie granice, ale taki już urok metalu z lat 80-tych. Ma być diabeł i jest. Siedmiomilowy krok naprzód, oby Markizowi starczyło zapału do dalszych postępów. Więcej na www.myspace.com/markizdesade
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz