środa, 29 lutego 2012

MORBID ANGEL „Covenant”

Earache
Brzmi jak: doskonały death metal
Gdy niedawno naszły mnie wątpliwości, czy nadal powinienem nosić na katanie naszywkę Morbidów, jako odtrutkę zażyłem „Covenant”. Już pierwsze dźwięki sprawiły, iż żałowałem swej nieprawości. Mamy tu do czynienia z death metalowym Absolutem. Choć Chory Anioł zwolnił już na „Blessed Are The Sick”, tu właśnie dopracował swój styl do perfekcji. Genialne sola, niewiarygodnie precyzyjne bębny, opętańczy ryk Vincenta. Wszystko układa się w idealną całość. Także brzmienie, za które odpowiadał legendarny Flemming Rasmussen. Nie było co poprawiać, więc nowa reedycja różni się od oryginału tylko plakatem. Urocze zdjęcie z meczu Lwy – Chrześcijanie 10:0 jest oczywiście na swoim miejscu, na rozkładówce. Moc! Po niemal dwóch dekadach wcale nie mniejsza, bo takiego death metalu już nie ma! Więcej na www.morbidangel.com
Vlad Nowajczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz