Brzmi
jak: kupa, mości panowie (i panie)
Mózg
rozjebany. Gdy próbuje się grać na wszystkim, umiejętności nie starcza na choćby
jeden z instrumentów. Taki jest problem Paralyzera i Trippa Boyda, który
kaleczy gitarę, bas i perkę. Wokale Mike’a Mendyka są obiecujące, ale co z
tego! Warstwa instrumentalna to istny koszmar, przez który trudno przebrnąć,
gdyż na demie znajduje się aż 9 kawałków! Pomysły wydają się niezłe, wszak Mike
to koleś aktywny na scenie, niestety wykonanie przypomina legendarne „Salcesony”.
Tak, jest aż tak źle, nie widać też szans na poprawę bez zgromadzenia
porządnych grajków. Tripp mógłby ograniczyć się do machania banią... Skorzystam
z możliwości niewystawienia oceny, bo to własna produkcja zespołu. Więcej na www.myspace.com/paralyzerthrash
Vlad
Nowajczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz