Brzmi jak: melodyjny death/thrash z rzygami na deser
Wysyp tego typu kapel miał miejsce w połowie poprzedniej
dekady, zanim wrócił autentyczny thrash. Granie pod Arch Enemy i At The Gates,
z przesłodzonymi melodyjkami w solówkach i przeciążonymi riffami oraz siłowym
wokalem wydawało się wówczas „kolejną wielką rzeczą”. Biolence nienajgorzej
nawiązuje do tego nurtu, uzupełniając tą stylistykę o exodusowo/testamentowe riffowanie
i... no właśnie. I o beznadziejne, rzygane wokale. Pojawiają się od połowy
płytki i psują jej odbiór. Fani rzyganego deathu i tak się nie zainteresują, a
thrash spokojnie obywa się bez takich odgłosów. Cóż, nie należy się po Biolence
nic wielkiego spodziewać, zapewne na tym materiale zakończy się ich kariera. Więcej
na www.myspace.com/biolence
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz