Earache Records
Brzmi jak: jednorazowe odrodzenie „klimatów”
Najnowszą i zarazem ostatnią płytę Kanadyjczyków dostałem w
dzień po śmierci Davida Golda. Lider Woods Of Ypres nie doczekał europejskiego
wydania swego najlepszego dzieła. Nie pojechał w zabukowaną już trasę. „Death
is not an exit” śpiewa David głosem jako żywo przypominającym innego sławnego
truposza – Pete’a Steele. Choć muzyka WOY nie należy do wesołych, ogólne
przesłanie jest jak najbardziej pozytywne. Pewnie dlatego „piątki” słucham
ochoczo, podczas gdy bardziej depresyjne granie od lat omijam szerokim łukiem. Type
O Negative, Katatonia (za lepszych czasów), Agalloch... bardzo udał się ten
miks różnych rodzajów „klimatów”. Jest na przemian gohycko-melancholijnie,
doomowo i meloblackowo. Bez wiochy, co dziś niespotykane w tych gatunkach. Pod
koniec krążka trochę już się nudno robi, ale potencjał był przeogromny. Był.
Szkoda człowieka i artysty. Szkoda Woods Of Ypres. Więcej na
www.myspace.com/woodsofypres
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz