Slaney Records
Brzmi jak: powinno brzmieć Megadeth
Działalność Vindicatora śledzę od początku, czyli od 2005
roku. Zaczynali niemrawo, po czym rozkręcili się niebywale. Już poprzedni album
niszczył obiekty, niniejszy zaś jest niczym dzisiejsze tornado nad Oklahomą.
Porywa i rozpierdala. Precyzyjne i cholernie ciężkie riffy, dopieszczone
aranżacje, rozbudowane (bez przesady) solówki, gęsta sekcja... No i wokal. Po
rezygnacji oryginalnego gardłowego, mikrofonem zajął się z konieczności lider
Vic Stown. Wyszło to kapeli na dobre. Porównania z Megadeth były wcześniej,
teraz się nasilą. Vic nie jest śpiewakiem z wyboru i to słychać. Mustaine się
kłania...łby, gdyby wyjął uszy z dupy i posłuchał swoich następców. Zamiast
czekać na przekombinowanego, nieszczerego gniota, bierzcie się za Vindicatora.
Tak powinno brzmieć dziś Megadeth, gdyby Rudy miał rozum i godność człowieka. Więcej
na www.vindicatormetal.com
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz