Vanity Music Group
Brzmi jak: thrash/stoner/doom
Jakim sposobem nie słyszałem o tej ekipie z Kolorado przed
wydaniem najnowszej płyty, nie wiem. Być może ukryli się w chmurze zielnego
dymu, jaka spowija ich stan. Koncept-albumik (niecałe pół godziny) o kosmicznym
wyścigu zbrojeń w latach 50-60 wkręca się niemożebnie. Od pierwszych taktów
rosyjskiej piosenki po... ostatnie takty rosyjskiej piosenki. Outro zachęca do
wciśnięcia „play”, co następuje wielokrotnie. Narkotyczne przyciąganie
Wielkiego Niedźwiedzia jednoznacznie kojarzy się z Nevermore, podobnie jak
wokale Keitha Spargo. Ot, mroczniejszy, cięższy Warrel Dane. Muza wyłamuje się
ze schematów, nie pozwala dać się sklasyfikować. Thrash z przełomu 80/90? Tak.
Stoner a’la Kyuss? Też. Doom typu Saint Vitus? Jak najbardziej. Całość
fenomenalnie skomponowana i wciśnięta w krótką, zwięzłą formę. I tylko szkoda
że panowie są ludźmi osiadłymi, bo chciałoby się ich zobaczyć na koncertach w
Europie.Znakomity album! Więcej na www.facebook.com/silencermetal
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz