Inazone
Brzmi jak: techniczny thrash metal
Kanadyjski kwartet wyskoczył w 1992 roku znikąd, nagrał dwa
genialne albumy i zniknął. Po latach gitarzysta Dan Lauzon odnalazł się w
E-Force, następnie reaktywował macierzystą kapelę. Ależ to jest perełka! Na początek
wokale: choć zaczyna niczym Mike Browning w Nocturnus, Gerry Schreinert szybko
przechodzi w rejony odwiedzane wyłącznie przez młodego Russa Andersona. Również
muzyka, choć nie bez wyraźnych wpływów Nocturnus i Morbid Angel, zaspokaja
pragnienia fanów thrashu. Doskonałe partie bębnów, zresztą... na tym krążku po prostu nie
ma się do czego przyczepić. Pełna dycha. Więcej na www.entropymetal.com
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz