My Graveyard Productions
Brzmi jak: epicki heavy metal
Prodigal Sons to włoskie Virgin Steele. Tak, debiut Prodigal
Sons brzmi początkowo jak niepublikowane, najcięższe numery DeFeisa i spółki, zaśpiewane
przez samego lidera ekipy z Long Island. Czy to zarzut? Bynajmniej, wszak obecne,
klawiszowe dokonania Amerykanów to jakby inna półka. Ostatnie trzy kawałki to z kolei... Crimson Glory z Midnightem, z uwieńczeniem w postaci udanego coveru "Red Sharks". Bardzo równy,
nieźle wyprodukowany krążek, którego słucha się z przyjemnością. Kłopot w tym,
że potem w głowie pobrzmiewa „Virgin Steele” na zmianę z "Crimson Glory" zamiast „Prodigal Sons”. Na
przyszłość wypadałoby coś z tym zrobić, ale podwaliny już są. Więcej na
www.myspace.com/prodigalsonsitalia
Vlad Nowajczyk [6.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz