niedziela, 10 listopada 2013

GASKIN „Edge Of Madness”

High Roller Records
Brzmi jak: (hard)rockowy odcień NWOBHM
Gaskin nie należy do najpłodniejszych twórców NWOBHM. Ledwie dwa krążki „w epoce” i dwa kolejne w XXI wieku. Pomimo zaklasyfikowania do tej samej grupy co Iron Maiden (uwaga, spoiler: „Wasting Love”) czy Angel Witch, bliżej im do Rainbow, Ozzy’ego z „Shot In The Dark” (dosłowny cytat), Whitesnake albo wręcz... Journey. Nie zgrzytajcie zębami, „Edge Of Madness”, choć opatrzona mrocznymi: okładką i tytułem, to dzieło lajtowe na maksa. Pojawiają się wprawdzie rasowe riffy („Heart Like Thunder”), lecz już za chwilę obcujemy z dźwiękami... saksofonu. Więcej tu bluesa (zwłaszcza wokal Paula nim zaciąga)niż heavy metalu. Przyznaję, pierwsze wrażenie nie było pozytywne. Odświeżywszy sobie klasyczne krążki grupy stwierdzam jednakże, iż ta żywa skamielina ma się dobrze i niech dalej gra swoje, bez oglądania się na trendy. Nawet jeśli te „trendy” oznaczają tylko cięższych rówieśników. Więcej na www.facebook.com/paul.gaskin

Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz