Miner Recordings
Brzmi jak: rewelacyjny power/thrash metal
Łooooooooł, czegoś takiego się nie spodziewałem. Okładka
sugerowała jakiś siermiężny death metal, a tu zajechało Ameryką w najlepszym
tego słowa znaczeniu! Przede wszystkim wokal: Priestkiller, a taką ksywę nosi
Milos Stosić, jest śpiewakiem genialnym! Ten 25-latek łączy style wczesnego
Halforda i Warrela Dane z Russem Andersonem. Mając takiego frontmana wszystko
staje się łatwiejsze. No, nie wszystko. Deadly Mosh mogli przecież odwalić
kaszanę w tle, co nie nastąpiło. Sanctuary, Nevermore i Forbidden (z pierwszych
dwóch płyt) są słyszalne także w grze instrumentalistów. Ba, kompozycje
zdradzają ogromny talent muzyków, rzadko spotyka się taką dojrzałość na
debiucie. Od początku do końca wyśmienity album. Nie mogę się od niego uwolnić!
Wielka szkoda, że ten skład posypał się niedawno, odeszli obaj gitarzyści i
bębniarz. Więcej na www.reverbnation.com/deadlymoshkg
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz