Brzmi jak: przeciętność
Ani szalony, ani mistyczny. Co gorsza, nie ma się też czego
obawiać ani o czym szeptać. Jasno i wyraźnie piszę więc: ci Holendrowie to
idealnie wyważona przeciętność. Niby coś gra i trąbi, ale tak bardzo nic to mi
nie robi, że aż się zdziwiłem. Wszak miał to to być power/thrash, jedna z moich
ulubionych kombinacji stylistycznych. Nigdy nie słyszałem o Wicked Mystic przed
2003 rokiem, więc ich powrotu nie mogłem oczekiwać z utęsknieniem. Nie potrafię
w dodatku odróżnić ich ponownie nagranych „klasyków” od nowych kawałków. Całość
jest tak miałka, że nawet nie chce mi się tego sprawdzać na metal-archives. Tej
muzie brak polotu, jest wyraźnie wymęczona. Tak jak zmęczone są twarze czterech
niemłodych panów, spoglądające na mnie z otchłani digipaka. Na koniec częstują pozbawioną
kopa wersją „Bonded By Blood”, który pasuje tu niczym świni siodło. Dziękuję,
postoję. Siłowa mieszanka szwedzkiego death i pozbawionego 90% energii starego
Nevermore wędruje na półkę, gdzie zapewne postoi do czasu, aż płyty przestaną
mi się mieścić w domu i zacznę pozbywać się niepotrzebnych. Więcej na
www.facebook.com/wickedmysticmetal.com
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz