Divebomb Records
Brzmi jak: THRASH!
Dawno nie czekałem na żadną przesyłkę z taką
niecierpliwością. Wreszcie jeeeest! Obejrzałem imponującą kolekcję starych
zdjęć, odpuściłem jednak wyczerpujący wywiad z muzykami. Sam go
przeprowadziłem, więc od dawna wiem co zawiera. Muzę Addictive znam od wielu
lat, a jednak pojawienie się tej reedycji jara mnie nie tylko z uwagi na skromny
udział własny. Ze wszystkich zaginionych thrashowych diamentów ten, moim
skromnym zdaniem, błyszczy dziś najjaśniej. Dlaczego? Zacząć wypada od
bonusowej płyty, „Pity Of Man”. Debiut Australijczyków to znakomite wariacje na
temat Metalliki po „Master Of Puppets”. Krążek tak udany, że mógłby spokojnie
znaleźć się w dyskografii Amerykanów przed „AJFA”. Świetny, ale wciąż zbyt
oczywisty. „Kick’em Hard” to już inna bajka. Addictive nie zmarnowali lat
1989-1992. Nie poddali się trendowi na upraszczanie i uradiowienie. W zamian
stworzyli album, który z dzisiejszej perspektywy zapowiadał nadejście nowej
fali. Kto w tamtych czasach wymieszał wpływy Bay Area, Wschodniego Wybrzeża i
Niemiec? Nikt. Oczywiście amerykańskie klimaty królują niepodzielnie, płyta
wypchana jest po brzegi błyskotliwymi motywami. Jest radość z grania. Jest też
ciężar i agresja. I fura bonusów, w tym „Crazy Train” z udziałem samego Boba
Daisleya (produkował ten album). Jeśli jeszcze nie przekonałem niedowiarków,
popatrzcie na okładkę. Jebać pozerów! Więcej na www.divebombrecords.com
Vlad Nowajczyk [11]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz