Defense
Brzmi jak: polski Exodus... prawie
Prawie, jak wiadomo, robi wielką różnicę. Tę różnicę stanowi
nowy bębniarz Soul Collectora, znany z The Crossroads Dave. Tymczasem na długo
oczekiwanym debiucie słychać komputer. I tak dobrze, wszak za perkusją S.C. zasiadał
wówczas Piosenkarz Krzysztof. Nie miejsce to na przytoczenie anegdoty z jego
główną rolą, chętnie się nią podzielę przy piwku. Piosenkarz Krzysztof ledwie
nadąża za resztą instrumentów, jego partie poklejone i podogrywane są
niemiłosiernie. Bądźmy szczerzy – kolo nie nadawał się do sprawnej kapeli. I w
każdym miejscu tego albumu udowadnia swoją wy-bit-ność.
Drugi minus to czas trwania albumu. 65 minut to zbyt wiele
jak na debiut. Także z uwagi na powyższe zastrzeżenia. Wystarczyło odpuścić
sobie numery z dema i byłoby znośnie.
Don Vito połknął Zetro. Nigdy, a parę latek już słucham
muzy, nie trafiłem na głos tak idealnie podobny do Steve’a. Czyli Bon Scott na
sterydach. Reszta muzyków dostosowała się oczywiście, czyli mamy tu klimaty Exo
od „Pleasures Of The Flesh” po „Force Of Habit”. Bez kalkowania, za to idealnie
wręcz wpasowane w konwencję. Najbardziej urozmaiconym numerem pozostaje stary
już „The Stoneface”, polecam ten kierunek. Nie każdy oczekuje Exodusa, Exodusa
i jeszcze raz Exodusa.
Wspominałem o Exodusie? Pierwsze koty za płoty, teraz pora
pokazać, że Soul Collector otworzył nowy rozdział swej kariery. Musi być
lepiej, a poniższa ocena trochę po znajomości... Piosenkarz serio spierdolił im
ten album. Więcej na www.soulcollector.pl
Vlad Nowajczyk [5.5]
Ps. Oczywiście świadom jestem istnienia polskiego zespołu
progrockowego o nazwie Exodus. „Raport o Acid Drinkers” też czytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz