czwartek, 12 czerwca 2014

SOUL COLLECTOR „Thrashmageddon”

Defense
Brzmi jak: polski Exodus... prawie
Prawie, jak wiadomo, robi wielką różnicę. Tę różnicę stanowi nowy bębniarz Soul Collectora, znany z The Crossroads Dave. Tymczasem na długo oczekiwanym debiucie słychać komputer. I tak dobrze, wszak za perkusją S.C. zasiadał wówczas Piosenkarz Krzysztof. Nie miejsce to na przytoczenie anegdoty z jego główną rolą, chętnie się nią podzielę przy piwku. Piosenkarz Krzysztof ledwie nadąża za resztą instrumentów, jego partie poklejone i podogrywane są niemiłosiernie. Bądźmy szczerzy – kolo nie nadawał się do sprawnej kapeli. I w każdym miejscu tego albumu udowadnia swoją wy-bit-ność.
Drugi minus to czas trwania albumu. 65 minut to zbyt wiele jak na debiut. Także z uwagi na powyższe zastrzeżenia. Wystarczyło odpuścić sobie numery z dema i byłoby znośnie.
Don Vito połknął Zetro. Nigdy, a parę latek już słucham muzy, nie trafiłem na głos tak idealnie podobny do Steve’a. Czyli Bon Scott na sterydach. Reszta muzyków dostosowała się oczywiście, czyli mamy tu klimaty Exo od „Pleasures Of The Flesh” po „Force Of Habit”. Bez kalkowania, za to idealnie wręcz wpasowane w konwencję. Najbardziej urozmaiconym numerem pozostaje stary już „The Stoneface”, polecam ten kierunek. Nie każdy oczekuje Exodusa, Exodusa i jeszcze raz Exodusa.
Wspominałem o Exodusie? Pierwsze koty za płoty, teraz pora pokazać, że Soul Collector otworzył nowy rozdział swej kariery. Musi być lepiej, a poniższa ocena trochę po znajomości... Piosenkarz serio spierdolił im ten album. Więcej na www.soulcollector.pl
Vlad Nowajczyk [5.5]

Ps. Oczywiście świadom jestem istnienia polskiego zespołu progrockowego o nazwie Exodus. „Raport o Acid Drinkers” też czytałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz