Minotauro Records
Brzmi jak: power metal z pudlową sierścią w zębach
Teksański Mox Nix spóźnił się o rok na falę power metalu.
Jedynkę Anthrax ogrywali na próbach, w tym samym czasie Helstar, Vicious Rumors
i Armored Saint już wybierali się na salony. Salony owe niczym były w
porównaniu z królującymi thrashem i glamem. Po kłopotach z wytwórnią Mox Nix
złagodzili więc brzmienie i wyjechali do LA. Powstały nagrania, które światło
dzienne ujrzały wiele lat później. Wciąż grali bowiem z pazurem, zbyt ostrym
dla spudlonej publiki. W 2000 roku na krótko reaktywowani, ponownie
zarejestrowali kilka niepublikowanych kawałków. Niniejsza reedycja, oprócz
debiutu, zawiera też późniejsze (lżejsze) demo z 1985. Zdjęto z półki owoce
dwóch wspomnianych sesji (jedną, pudlowatą, nagrywał Bob Rock), dodano bonusy
sprzed 14 lat.
Powstała 73-minutowa kompilacja, której słucha się
znakomicie. Mox Nix to sprawny, lecz surowy jeszcze band. Ajronowanie? Pewnie.
Van Halen-wannabes? Na życzenie Boba Rocka, i owszem. Każdy fan amerykańskiego
power metalu powinien cieszyć się, że takie zapomniane rarytasy ukazują się na
CD. Tradycyjnie oprawa obłędna. Więcej na www.minotaurorecords.com
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz