środa, 29 października 2014

MOX NIX „Mox Nix”

Minotauro Records
Brzmi jak: power metal z pudlową sierścią w zębach
Teksański Mox Nix spóźnił się o rok na falę power metalu. Jedynkę Anthrax ogrywali na próbach, w tym samym czasie Helstar, Vicious Rumors i Armored Saint już wybierali się na salony. Salony owe niczym były w porównaniu z królującymi thrashem i glamem. Po kłopotach z wytwórnią Mox Nix złagodzili więc brzmienie i wyjechali do LA. Powstały nagrania, które światło dzienne ujrzały wiele lat później. Wciąż grali bowiem z pazurem, zbyt ostrym dla spudlonej publiki. W 2000 roku na krótko reaktywowani, ponownie zarejestrowali kilka niepublikowanych kawałków. Niniejsza reedycja, oprócz debiutu, zawiera też późniejsze (lżejsze) demo z 1985. Zdjęto z półki owoce dwóch wspomnianych sesji (jedną, pudlowatą, nagrywał Bob Rock), dodano bonusy sprzed 14 lat.
Powstała 73-minutowa kompilacja, której słucha się znakomicie. Mox Nix to sprawny, lecz surowy jeszcze band. Ajronowanie? Pewnie. Van Halen-wannabes? Na życzenie Boba Rocka, i owszem. Każdy fan amerykańskiego power metalu powinien cieszyć się, że takie zapomniane rarytasy ukazują się na CD. Tradycyjnie oprawa obłędna. Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [7]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz