Brzmi jak: power/thrash bez fajerwerków
Ekipa z Irlandii Północnej to z pewnością nieźli grajkowie.
Do ich warsztatu instrumentalnego nie sposób się przyczepić. Z wokalem już
gorzej, ale lepszy hetfieldujący Simon Pickett, niż ten sam gość w miękkiej
balladce na koniec albumu. Plusy już były? No dobra, melodie są spoko i czasem
coś za banię chwyta. Czasem. Częściej zastanawiać się jednak można, czy nie
wypadałoby tych kompozycji dopracować, pospawać (wszak to metal!) dokładniej.
Mamy bowiem kluczowe wpływy: Metallica, Helloween, Iron Maiden, Judas Priest
wywleczone na wierzch. Nie przykryto ich nawet cienką warstwą własnych
wynurzeń. Nie połączono sprawnie, nie przemieszano. Słuchasz i słyszysz
wszystko wprost. Oczywiście wersje oryginalne były lepsze, więc co tu kryć:
przed Bakken dużo roboty. Więcej na www.facebook.com/bakkenband
Vlad Nowajczuk [5.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz