Brzmi jak: niemiła niespodzianka
Nie wiem sam, czego spodziewałem się, wkładając CD Nowozelandczyków
do discmana i ruszając w drogę. Na pewno nie tego, że na pierwszych światłach
będę miał chęć wywalić ich płytę pod koła nadjeżdżających ciężarówek. Takich
niespodzianek nie zwykłem sobie serwować. Cóż, człowiek uczy się całe życie –
nie wszystko thrash metal, co chce być tak nazywane.
Początek płyty Awakened Inferno to bowiem połączenie zrzynek
z Alice In Chains z najpodlejszym pedałkorem. Ktoś już kiedyś połączył wpływy
AIC z gównem, nazywa się Sully Erna. Tu jest GORZEJ. Głos Jacoba Petersa jest
CIEPŁY. Tak, dobrze widzicie. Ciepły. Jak w popowych balladach. Coś podobnego
powinno być prawnie zakazane. A gdy już wybrzmi jego egzaltowana nuta, wskakuje
breakdown i robi się zupełnie źle.
Gdyby nie konieczność szybkiego przebycia długiej trasy, nie
dotrwałbym do końca tego krążka. Wytrzymałem jednak i wiem, że po przesileniu
(koszmarna, ohydna zrzynka z metallikowego „Escape”) jest lepiej! Wprawdzie ciepły
głos wciąż dominuje, ale zamiast pedałkora pojawia się nieśmiało techniczny
death metal. Końcówka albumu jest już niemalże dobra. Nikomu jednak nie polecam
„Fire In The Hole”. Może kolejna płyta ekipy z Christchurch będzie lepsza. Ja
już tego sprawdzać, mam nadzieję, nie będę. Więcej na www.facebook.com/awakenedinferno
Vlad Nowajczyk [2.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz