Powerslave Records
Brzmi jak: niedopracowany flamenco metal
Na drugiej płycie Ben Woods i spółka wciąż nie potrafili
dobrze połączyć dwóch muzycznych światów. Fatalne wrażenie robi wokal Bena,
wymuszone i słabe technicznie próby naśladowania Chuck Schuldinera. Partie
metalowe też krążą wokół Death (późnego), nie mając niestety punktów stycznych
z porywającymi motywami flamenco. Im mniej metalu na „Master Of The Aire”, tym
lepiej. Akustyczna wersja kawałka tytułowego, czyli ostatni numer na płycie,
okazuje się wyróżniającym fragmentem. Oba bonusy (wersja japońska): „Yamato” z kreskówki rodem i „No Quarter”
wiadomo kogo, brzmią niczym zapowiedź innej bajki. O wiele ciekawszej. Spójnej.
Cóż, poznając dyskografię Flametal od końca, wiem teraz ile pracy musiał Ben
włożyć w ten projekt, by osiągnąć obecnie słyszalne efekty. O tej płycie lepiej
zapomnieć. Więcej na www.flametal.com
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz