wtorek, 5 maja 2015

FLAMETAL „Master Of The Aire”

Powerslave Records
Brzmi jak: niedopracowany flamenco metal
Na drugiej płycie Ben Woods i spółka wciąż nie potrafili dobrze połączyć dwóch muzycznych światów. Fatalne wrażenie robi wokal Bena, wymuszone i słabe technicznie próby naśladowania Chuck Schuldinera. Partie metalowe też krążą wokół Death (późnego), nie mając niestety punktów stycznych z porywającymi motywami flamenco. Im mniej metalu na „Master Of The Aire”, tym lepiej. Akustyczna wersja kawałka tytułowego, czyli ostatni numer na płycie, okazuje się wyróżniającym fragmentem. Oba bonusy (wersja japońska):  „Yamato” z kreskówki rodem i „No Quarter” wiadomo kogo, brzmią niczym zapowiedź innej bajki. O wiele ciekawszej. Spójnej. Cóż, poznając dyskografię Flametal od końca, wiem teraz ile pracy musiał Ben włożyć w ten projekt, by osiągnąć obecnie słyszalne efekty. O tej płycie lepiej zapomnieć. Więcej na www.flametal.com

Vlad Nowajczyk [4]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz