Brzmi jak: totalny power metal
Przyznaję szczerze: nie znałem ich debiutu przed usłyszeniem
nowego albumu. Teraz, bogatszy o to doświadczenie, cenię nowomeksykanów (tak
się to chyba pisze?) jeszcze bardziej. Wprawdzie z pierwszego składu pozostał
tylko wokalista Steve Montoya, ale to on stanowi duszę i mózg kapeli. To jego
fantastyczny głos stanowi punkt zaczepienia.
Niemal godzinny „No Time For Mercy” zaiste kosi bez
miłosierdzia. To piekielnie mocny power metal w najlepszym amerykańskim stylu.
Najważniejsze skojarzenie? Oczywiście Helstar! Montoya wyciąga nie gorzej od
Rivery! Potęga thrashowych riffów stanowi podbudowę świetnego, melodyjnego
grania. Pobrzmiewają, a jakże, echa klasycznych Judasów. Na dziś nie potrafię
powiedzieć, która płyta Savage Wizdom bardziej mi odpowiada. Dziki debiut czy
dopracowana, nieco lżejsza „dwójka”. Niech będzie remis.
www.facebook.com/savagewizdom
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz