Brzmi jak: nowoczesny power/thrash metal
Ciekawym, czy nazwisko Pat Mulock coś mówi dzisiejszej
młodzieży. Stawiam, że nie bardzo. Jego najnowsze dokonania artystyczne
datowane były wszak na rok 2003, gdy wyszła druga, i ostatnia, płyta Eidolon z
jego wokalami. Właśnie: Eidolon. Zapomniany,świetny zespół braci Drover,
kojarzonych głównie z Megadeth. Błąd, bowiem gitarzysta Glen grał też u Kinga
Diamonda i przez chwilę w Queensrÿche.
Pat nie wziął się w Eidolon znikąd. Śpiewał wcześniej w
lokalnej formacji Rampage. Dziś, po ponad dekadzie ciszy, powraca ze składem
opartym o tę ekipę. I jest to powrót z przytupem.
Wstęp odbębniony, „Insanitarium” w odtwarzaczu po raz n-ty w
bieżącym tygodniu. Nie potrafię się uwolnić od tego albumu, ot tak odłożyć go
na półkę ze świadomością powrotu nie wcześniej niż za kilka miesięcy. Ta muza
uzależnia. Ciul z listą gości (choć jest gruba), muza Phear to fenomenalne
połączenie takich oto, między innymi, wpływów: King Diamond, Savatage,
Annihilator, Nevermore, stare Queensrÿche, solowy Bruce Dickinson, Ozzy
Osbourne, Judas Priest, Helstar. Pat dwoi się i troi, wspomagają go growle i
damskie śpiewy w rolach służebnych, a jakże. Kompozycje wielowarstwowe,
potrzeba kilku przesłuchać by dokopać się do najważniejszego. Gdy już chwyci,
nie puszcza. Przy całej skomplikowanej strukturze, Phear płynie. Nie ma tu
sekundy nudy bądź przesady. Niemal 80 minut doskonałości.
Przyznam, że za tę potworną długość miałem zamiar odjąć
punkcik. Jakże to, 80 minut i znów trzeba włączać? Lekka przesada. Gdy jednak, nie
pamiętam już który raz, przebrzmiały ostatnie dźwięki „Sea Of Lies”, a jedynym
rozwiązaniem było wciśnięcie „play”, odpuściłem sobie uprzedzenia. Długie płyty
też mogą być genialne. Dla fanów heavy, power, prog/power, power/thrashu i
thrashu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i przy okazji poszerzy horyzonty.
www.facebook.com/phearband
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz