niedziela, 5 lipca 2015

PHEAR „Insanitarium”

Brzmi jak: nowoczesny power/thrash metal
Ciekawym, czy nazwisko Pat Mulock coś mówi dzisiejszej młodzieży. Stawiam, że nie bardzo. Jego najnowsze dokonania artystyczne datowane były wszak na rok 2003, gdy wyszła druga, i ostatnia, płyta Eidolon z jego wokalami. Właśnie: Eidolon. Zapomniany,świetny zespół braci Drover, kojarzonych głównie z Megadeth. Błąd, bowiem gitarzysta Glen grał też u Kinga Diamonda i przez chwilę w Queensrÿche.
Pat nie wziął się w Eidolon znikąd. Śpiewał wcześniej w lokalnej formacji Rampage. Dziś, po ponad dekadzie ciszy, powraca ze składem opartym o tę ekipę. I jest to powrót z przytupem.
Wstęp odbębniony, „Insanitarium” w odtwarzaczu po raz n-ty w bieżącym tygodniu. Nie potrafię się uwolnić od tego albumu, ot tak odłożyć go na półkę ze świadomością powrotu nie wcześniej niż za kilka miesięcy. Ta muza uzależnia. Ciul z listą gości (choć jest gruba), muza Phear to fenomenalne połączenie takich oto, między innymi, wpływów: King Diamond, Savatage, Annihilator, Nevermore, stare Queensrÿche, solowy Bruce Dickinson, Ozzy Osbourne, Judas Priest, Helstar. Pat dwoi się i troi, wspomagają go growle i damskie śpiewy w rolach służebnych, a jakże. Kompozycje wielowarstwowe, potrzeba kilku przesłuchać by dokopać się do najważniejszego. Gdy już chwyci, nie puszcza. Przy całej skomplikowanej strukturze, Phear płynie. Nie ma tu sekundy nudy bądź przesady. Niemal 80 minut doskonałości.
Przyznam, że za tę potworną długość miałem zamiar odjąć punkcik. Jakże to, 80 minut i znów trzeba włączać? Lekka przesada. Gdy jednak, nie pamiętam już który raz, przebrzmiały ostatnie dźwięki „Sea Of Lies”, a jedynym rozwiązaniem było wciśnięcie „play”, odpuściłem sobie uprzedzenia. Długie płyty też mogą być genialne. Dla fanów heavy, power, prog/power, power/thrashu i thrashu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i przy okazji poszerzy horyzonty.
www.facebook.com/phearband

Vlad Nowajczyk [10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz