piątek, 16 października 2015

SAVAGE „7” / „Live’n Lethal”



Minus2Zebra
Brzmi jak: klasyka NWOBHM w XXI wieku
Trzecia inkarnacja brytyjskich klasyków wróciła z hukiem. O ile wydane przed trzema laty „Sons Of Malice” okazało się tylko dobre, „siódemka” to wielki powrót do formy z legendarnego debiutu. Być może potrzebne było odgrywanie pierwszego krążka w całości na koncertach, by świeża krew (syn Chrisa Bradleya, gitarzysta Kristian) zaczęła intensywniej krążyć w żyłach metalowej maszynerii.
„7” to hard’n’heavy z korzeniami w Black Sabbath i bluesie. Zróżnicowane (szybkie nie-patataje, dostojne średnie tempa i powerballada), świetnie brzmiące, doskonale zaaranżowane i zagrane z pasją. O tak, zaangażowanie i szczerość Savage słychać w każdym dźwięku.
Koncertówka z kolei, pomimo bardzo dobrego brzmienia, idealnego doboru kawałków i wysokiego poziomu wykonawczego nie powala. Ot, bonusowy krążek. Tak go traktuję, bowiem całkowicie przyćmiony został przez „płytę główną”. Stąd też nota niższa od maksymalnej, bowiem oficjalnie są to wydawnictwa równorzędne.
Iron Maiden powinni posłuchać „7”. I zrozumieć, że można mieć sześć dych na karku i nie grać nudnych, dwudziestominutowych suit.
www.savageband.com
Vlad Nowajczyk [8.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz