Brzmi jak: hewimetalowy kabaret
Trzy dni słuchałem tej płyty i tak mnie wymęczyła, że daję
maksa. Zapewne będę teraz gadał tekstami z niej, bo zryły mi banię konkretnie.
Czy tego się spodziewałem? Nie. „Minerał Fiutta” uznałem za dość zabawny,
jednorazowy wybryk. Dalsze ciągnięcie tematu wydawało mi się żenadą w stylu
Kabanosa. Tymczasem Nocny Kochanek to moja polska płyta roku 2015. Dlaczego? To
proste. Bo rozpierdala. Nie ma się do czego przyczepić. Wiedziałem, że nie
przyczepię się do muzyki. Ultraprzebojowa mieszanka wpływów Iron Maiden, Judas
Priest, Helloween, Saxon z wycieczkami w Guns’n’Roses i zaskakującym akcentem
a’la Rough Silk nie mogła mnie nie porwać. Pozostały teksty. Bardzo chciałem,
bo złośliwym, pojechać po tych śmieszkach i wykazać, że przegięli. Nie ma
szans. Teksty są zabawne. Jeśli od każdego z nich jakiś prawdziwek dostaje
zapaści, morda ma śmieje się wraz z twórcami. Zapowiada się hit ponadgatunkowy,
bo tak podany heavy łyknąć muszą co mniej głusi ludzie, zamknięci dotąd na
naszą muzę. Jeśli „pod wpływem” chwycą za coś poważniejszego… wówczas kolejne
prawdziwki udadzą się na szpitalną obserwację.
www.facebook.com/nocnykochanek
Vlad
Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz