piątek, 11 marca 2016

SACRED SEAL „Incarnation”



 Brzmi jak: jednostajny heavy metal
Za jakie winy… Drugi gniot z rzędu. Nie aż taki jak Individual, ale jednak. Panowie z Grenoble grać umieją. Szkoda, że ich radosne patataje schowane są w miksie bardzo głęboko. Na przedzie zawodzi zaś pani, niejaka Nicky Daymond. Zawodzi, ale nie wyje. Ba, ona ma całkiem solidny warsztat i możliwości. Brakuje jej jednak kogoś, kto zasugerowałby jakąkolwiek dynamikę. Jej śpiew we wszystkich numerach tej zbyt długiej płyty jest właściwie identyczny, z dynamiką zerową. Tym samym przydługie kawałki zlewają się w jeden i… musiałem sobie zrobić przerwę w połowie. Po odświeżeniu uszu koncertówką Onslaught wróciłem do Sacred Seal. Niestety, święta foka nic na tym nie zyskała. Nuda!
www.facebook.com/sacred-seal-...
Vlad Nowajczyk [4]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz