Azura Records
Brzmi jak: Ziggy Sabbath
Dawno (ze dwa, trzy tygodnie, czyli ze 100 przesłuchanych
płyt) nic mnie tak nie rozjebało na kawałki, jak to skromne, nikomu nieznane
trio z Arizony. Wyobraźcie sobie połączenie wpływów Black Sabbath (z podejściem
Count Raven), Davida Bowie z epoki „Ziggy Stardust”, The Beatles, Fleetwood Mac
i Thin Lizzy (od strony Slough Feg). Doskonale zaaranżowane, zagrane i zaśpiewane.
Jeszcze lepiej skomponowane. Wszystkie numery miotą, a kończący ten niedługi
album instrumental wgniata w ziemię. Doskonały metal z hardrockowym sznytem.
www.facebook.com/emeraldmetalusa
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz