Brzmi jak: power metal
Dojrzały, dopracowany, mroczny… Taki jest czwarty (albo
trzeci, zależy jak liczyć) album ekipy z Białej Podlaskiej, nazywanej kiedyś
„polskim Stratovariusem”. Chyba już nikt ich tak nie nazwie… Wrócili bowiem do
korzeni i znów najwięcej w ich muzie Savatage. Angel Dust (po 1997) też tu
znajdziecie. Potrzebna scorpionsowata balladka? Jest. Różnorodność, zero kiczu.
Śpiewający basista Doman doskonale zna swoje ograniczenia i
uczynił z nich atut. Piania brak. Linie wokalne zostały znakomicie
zaaranżowane, bez szarż! Pojawiają się za to… konkretne ryki. Koncept-album,
więc pasują. Właśnie, na tym krążku wszystkie puzzle ułożono, jak należy. Klawisze grają
głównie tła, ale potrafią wysunąć się naprzód. Fletnia Pana godnie uzupełnia
instrumentarium. Najważniejsze, że gdyby oskubać kawałki z dodatków, pozostałby
solidny, metalowy szkielet. Tak trzymać.
www.facebook.com/guttersirens
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz