Brzmi jak: przedwczesny debiut
Młodziaki ze słonecznej Kalifornii pospieszyli się z
wydaniem pełnoczasowego debiutu. Gdyby dokonali właściwej selekcji kawałków,
połowa poszłaby tam, gdzie ich miejsce. Do kosza. Połowa pierwsza, dodam.
Początek mają koszmarny. Niczym licealny coverband Metalliki grają nudny,
anemiczny metal/rock z chujowymi (to właściwe słowo) solówkami. Poprawia im
się, i to znacznie, po czwartym kawałku. Przyspieszają. Wokale z nędznych stają
się zróżnicowane i jadowite. Riffy niosą całość naprzód, a sola mają sens.
Zupełnie, jakby inna kapela nagrała te numery. Poziom wciąż pływa, ale
potencjał słychać. W misfitsowo-garagedayowych wokalach, a także w
nieoczekiwanych wpływach Jag Panzer. Moim skromnym zdaniem Railgun powinni
kierować się w stronę power metalu. Tę muzę wydają się najlepiej czuć. Tak czy
inaczej, melodia przyszłości. Dziś spodziewać się muszą fali krytyki za ten o
wiele zbyt długi krążek.
www.railgun14.bandcamp.com
Vlad Nowajczyk [5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz