Kernkraftritter Records
Brzmi jak: nowoniemiecki thrash
Wolfsburski kwartet działa od 1999 roku, ale dochrapał się
dopiero dwóch pełnoczasowych wydawnictw. Nie znam debiutu, ale nowym materiałem
mają szanse nieźle namieszać. Jeśli spodziewaliście się typowego germańskiego
łojenia, w stylu wielkiej czwórki zza Odry, możecie się zdziwić. Revolt wpływy
krajowe uzupełnia o zacne przyprawy zagraniczne. Meloszwecja? Checked. Jest jej
dużo, ale bez przesady. W sam raz. Nowy Testament? Checked. Niewiele, lecz
znacząco. Celtic Frost? Checked. Posypka, jakże pyszna.
Efektem jest album, który niby niczym wielkim nie jest, ale
zapewnia rozrywkę na długie godziny. Wyśmienita praca sekcji, zróżnicowane
wokale, tnące riffy i miodne solówki. A na deser cameo Gerrego z Tankard.
Mniód.
www.facebook.com/revolt666
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz