środa, 13 lipca 2016

ERASEMENT „It Comes To Life”



Brzmi jak: jeszcze nie teraz
Debiutancki długograj tych młodych Niemców czekał na recenzję dość długo. Najtrudniej bowiem pisze się o płytach ze środka skali. Tym bardziej, gdy założenia mają ambitne, a rzeczywistość (jeszcze) skrzeczy. Zacznijmy od plusów. Wokal Kevina Thiemerta to coś pomiędzy Stacy Andersenem (Hallows Eve) a… Pete Steele’m z czasów Carnivore. Riffy!!! Riffy świetne, nierzadko pachnące Celtyckim Mrozem. Krecha za zajeżdżanie „współczesną” Metalliką i konstrukcje kawałków, którym (wszystkim niestety) sporo brakuje do ideału. Potencjał czuję duży, więc do roboty panowie!
www.facebook.com/erasement
Vlad Nowajczyk [5.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz