Brzmi jak: jeszcze nie teraz
Debiutancki długograj tych młodych Niemców czekał na
recenzję dość długo. Najtrudniej bowiem pisze się o płytach ze środka skali.
Tym bardziej, gdy założenia mają ambitne, a rzeczywistość (jeszcze) skrzeczy.
Zacznijmy od plusów. Wokal Kevina Thiemerta to coś pomiędzy Stacy Andersenem
(Hallows Eve) a… Pete Steele’m z czasów Carnivore. Riffy!!! Riffy świetne,
nierzadko pachnące Celtyckim Mrozem. Krecha za zajeżdżanie „współczesną”
Metalliką i konstrukcje kawałków, którym (wszystkim niestety) sporo brakuje do
ideału. Potencjał czuję duży, więc do roboty panowie!
www.facebook.com/erasement
Vlad Nowajczyk [5.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz