niedziela, 9 października 2016

MYNDED „Dead End Paradise”



Bob Media
Brzmi jak: Bay Area z Niemiec
Te niemieckie młodziaki już na demówce się zapowiadały i potwierdziły niniejszym moje przypuszczenia. Jest moc. „Dead End Paradise” to riffy i myślenie od muzyce a’la Forbidden. Co więcej, kompozycje na tyle dobre, że mogłbyby się znaleźć na jakiejś nieistniejącej płycie pomiędzy 1991 a 1995. Nie są to bowiem zrzynki, a twórcze nawiązania. Mniam. Zupełnie nieforbiddenowy za to wokal. Siłowy, punkowy wręcz. Manierą, bo nie brzmieniem, zbliżony do nieodżałowanego Gusa Chambersa. Równy, bardzo ciekawy krążek.
www.facebook.com/myndedofficial
Vlad Nowajczyk [8.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz