Brzmi jak: progresywny
metal wysokiej próby
Kanadyjscy weterani
wrócili z niebytu i jest to ich pierwszy poeraktywacyjny krążek. Krążek
znakomity, jak na tę wiecznie niedocenianą ekipę przystało. Kwartet z Ottawy
buduje swą metalową muzę na progresywnym rusztowaniu. Co tu kryć, wpływy Rush
są tu ogromne, szczególnie w sferze kompozycyjnej. Bez lipy, obudowują ów
szkielet znacznie cięższymi klimatami. John Perinbam (gość na kilku płytach
Annihilator!) umie w falsety, szorstkie krzyki a’la Phil Rind z Sacred Reich
oraz wszysytko pomiędzy. W muzie Ivory Knight przemykają także echa Savatage,
Anthrax, Queensrÿche, Judas Priest, Annihilator.
Piękna pościelówa „A Million Miles Away” wyróżnia się mocno, ale panowie
potrafią przede wszystkim dołożyć do pieca. Z gracją. Bez sweterków.
www.facebook.com/ivoryknightofficial
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz