Metalville
Brzmi jak: Najlepsze
post-Savatage
Wiedzieliście, że Chris
czterokrotnie odmówił dołączenia na stałe do składu Savatage? Do dziś mu to
spokoju nie daje, o czym śpiewa w „1989”. Cały ten krążek stanowi rozliczenie z
przeszłością. Zabawne, gdy 50-letni gość przyznaje, że w kościele znalazł tylko
pustkę. Lepiej późno, niż wcale.
Rozbuchane aranżacje,
wciąż ze smakiem. Mnóstwo akustyków, klawiszy, chórków. Niesamowicie czujne
bębny (Brian Tichy!). Błyskotliwe, oczywiście, gitary. Chropowaty głos Chrisa,
który nie brzmi jak żaden z wokalistów Sava, bliżej mu do Chrisa Boltendahla i
Mike’a Tornillo. Dwanaście wyśmienitych numerów, w których Caffery żongluje
klimatami. Od Broadwayu do Annihilatora. Dokładnie tak. Obok słodkiej ballady
pojawiają się thrashowe riffy i tempa. By opisać wszystkie odcienie tej płyty,
nie starczy miejsca na tej stronie. Sami zanurzcie się w świecie Błazna.
www.facebook.com/chriscafferymusic
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz