czwartek, 5 lipca 2018

CHRIS CAFFERY „The Jester’s Court”


Metalville
Brzmi jak: Najlepsze post-Savatage
Wiedzieliście, że Chris czterokrotnie odmówił dołączenia na stałe do składu Savatage? Do dziś mu to spokoju nie daje, o czym śpiewa w „1989”. Cały ten krążek stanowi rozliczenie z przeszłością. Zabawne, gdy 50-letni gość przyznaje, że w kościele znalazł tylko pustkę. Lepiej późno, niż wcale.
Rozbuchane aranżacje, wciąż ze smakiem. Mnóstwo akustyków, klawiszy, chórków. Niesamowicie czujne bębny (Brian Tichy!). Błyskotliwe, oczywiście, gitary. Chropowaty głos Chrisa, który nie brzmi jak żaden z wokalistów Sava, bliżej mu do Chrisa Boltendahla i Mike’a Tornillo. Dwanaście wyśmienitych numerów, w których Caffery żongluje klimatami. Od Broadwayu do Annihilatora. Dokładnie tak. Obok słodkiej ballady pojawiają się thrashowe riffy i tempa. By opisać wszystkie odcienie tej płyty, nie starczy miejsca na tej stronie. Sami zanurzcie się w świecie Błazna.
www.facebook.com/chriscafferymusic
Vlad Nowajczyk [9]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz