Metalville
Brzmi jak: strata
czasu
Będę szczery:
nowy krążek ex-sabatonowskich popłuczyn po Malmsteenie interesował mnie tyle,
co zeszłoroczny śnieg. Nie wylądował w koszu tylko z jednej przyczyny: zawiera
covery Judasów. Thobbe nie próbował kombinować ze strukturami kawałków. Po
prostu je odegrał, w miarę poprawnie. Jak na, podobno, fana od dziecka, to
trochę mało. Rażą komputerowe bębny. Niejaki Johan Grandin to najwyraźniej brat
Angelo Sasso. Tragedia zaczyna się, gdy wchodzą wokale. Thobbe już wcześniej
pokazał, jak słaby jest paszczowo. Tutaj, w starciu z Bogiem Metalu, ginie już
w otwierającym “The Sentinel”. Gdyby rzeczywiście miał osobisty stosunek do
dwunastu hymnów JP, zostawiłby je w spokoju. Tylko dla psychofanów Sabaton.
Vlad Nowajczyk [2]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz