Brzmi jak:
korzenne hard’n’heavy
Kojarzycie
Culprit? Chyba tylko maniacy sceny Bay Area kojarzą, bo Culprit zwykł
koncertować z początkującymi Exodusem i Metalliką oraz był przez nich ze sceny
zmiatany. W efekcie ekipa z Seattle szybko się zwinęła, pomimo udanej płyty “Guilty
As Charged”. Już w 1984 poczuła się
pokonana przez thrashową nawałnicę. Na fali ponownego odkrywania starej muzy
reaktywowali się czterokrotnie. Większości oryginalnych muzyków cierpliwości
starczyło na dwa powroty, dwóm na trzy, a do ostatniego dotrwał tylko basista. Niniejszy
krążek powstał niby live, ale chyba jednak w studio, według prastarych,
niecnych obyczajów. Kapela łoi zacnie swoje hard’n’heavy, gdzie wpływy NWOBHM przeplatają
się z Purplami i Zeppelinami. Łatwo zrozumieć, dlaczego dzieciaki 35 lat temu
tego nie kupowały, była to bowiem muza dla wapniaków! Dziś podejście jest inne,
ale czy jest na scenie miejsce na 1/5 Culprit? Sami oceńcie, ja się wstrzymuję
od głosu.
Vlad Nowajczyk
[-]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz