Steamhammer / SPV
Brzmi jak: atak
klonów Helloween
Przy okazji
debiutanckiej Epki Niemców narzekałem na zrzynki z “Painkillera”. Na pełniaku
jest... gorzej. Wpływy Judasów pozostały w tle, na pierwszym planie królują oba
Keepery autorstwa Helloween. Turbokill to muzyczny odpowiednik kolorowanki o
tematyce fantasy. Wszystko od kreski do kreski, ale zero własnej inwecji i bezjajecznie.
Środek płyty wydaje się najciekawszy, gdy ciężar dostarczania “obrazków” bierze
na siebie Gamma Ray. Czuć rękę Hansena, ha ha ha! Pod koniec płyty do listy
dołączamy Rhapsody. Efektem jest album
blady, pozbawiony tożsamości i zupełnie niezapamiętywalny. Może to i lepiej...
Vlad Nowajczyk [5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz