Steamhammer / SPV
Brzmi jak:
najlepszy Rage od 2003
Do dziś pamiętam,
jakim szokiem było dla mnie odkrycie, że zakupiona w dniu premiery “Speak Of
The Dead” nijak ma się do poprzedniczki. “Soundchaser” urywał wszak dupę,
tymczasem w 2006 roku dostaliśmy płytę nijaką. Kolejne krążki pogarszały
sprawę.
Położyłem już na
Rage kreskę, uznając zespół za przejęty przez nudziarza Smolskiego. Na
szczęście Peavy trafnie zdiagnozował problem, wyrwał chwasta i wrócił do grania
z przytupem. Powrót na właściwe tory trochę trwał, ale wreszcie jest. Najlepsza
płyta Rage od 2003 roku. Ciężka i melodyjna. Ani grama nudy. Chwytliwe kawałki,
dopracowane w każdym szczególe. Wyśmienite wokale. Zaskakująco połamane rytmy,
czego najlepszym przykładem jest remake wzorca genialnego kwadratu:
“Higher Than The Sky”.
Przez 55 minut
słychać echa wcześniejszych przewag Peaviego Wagnera. Dociążone i pełne
nowoczesnej pracy bębnów. Od pierwszego do ostatniego numeru chce się śpiewać
chórki. Rage wrócił. Rage znów jest wielki. Kto następny odzyska formę? Iced
Earth? Metallica? Ha. Ha. Ha.
Vlad Nowajczyk
[10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz