Brzmi jak:
crossover as fuck
Legedna
niemieckiego crossover reaktywowała się już w 2002, po trzyletnim niebycie, ale
aż 18 lat zajęło im stworzenie nowego albumu. Warto było czekać. “Set The World
On Fire” okazuje się nie tylko powrotem do sprawdzonej stylistyki, ale i
rozwinięciem tejże. Tradycyjne łojenie a’la DRI urozmaicone zostało potężną
dawką wpływów Suicidal Tendencies. W jednym z numerów zasuwa sekcja dęta a’la
The Mighty Mighty Bosstones. Szybki, zwarty krążek, od którego trudno się
uwolnić, zwłaszcza takiemu “lewakowi” jak mua.
Vlad Nowajczyk
[8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz