Mad Lion Records
Brzmi jak: progresywny death metal
Żałowałem rozpadu The No-Mads. Trochę więc jak do jeża podchodziłem do nowej kapeli Przemka i (wtedy) Josepha. Dziś już nie tak nowej, w odtwarzaczu kręci się trzeci album Planet Hell. Tradycyjnie inspirowany prozą Stanisława Lema. Najbardziej przestrzenny i progresywny w dotychczasowej dyskografii, do czego z pewnością przyczynił się gościnny występ wirtuoza basu, Jędrzeja Łaciaka. To kolejny z byłych muzyków TNM, ale muza zupełnie inna. Kosmos, istny kosmos. Pestilence z najlepszych czasów, Gorguts, VoiVod, Coroner z „Grin”. Trochę „nowoczesności” typu Meshuggah czy Gojira też się pojawia, na szczęście niewiele. „Mission Three” i tak nie jest przebojowy. To muza do kontemplacji, nie do szaleńczego naparzania banią. W tym widzę pewien problem, bo odrobina przyswajalności jednak by się przydała, aby zyskać większe uznanie publiki. Tym niemniej mamy do czynienia z graniem zawodowym, dopracowanym w najdrobniejszych szczegółach i obiektywnie zajebistym.
https://www.facebook.com/planethellband
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz